Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  105  —

myśliwców, starających się polowaniem zdobyć środki do wygodnego życia w późniejszych latach. Miał pewnie inne zamiary, o których jednak nie słyszano, ponieważ nie obcował z nikim i unikał starannie wszelkiego spotkania z niepowołanymi ludźmi.
— Puść! — zawołał gospodarz. — Jeśli jesteś Winnetou, to dostaniesz wszystko, czego żądasz!
— Hugh! — zabrzmiało głosem gardłowym. — Wielki Duch kazał ci wymówić to słowo, człowieku z czerwonymi, włosami, bo byłbym cię odesłał do twoich ojców, zarówno jak każdego, kto by był temu usiłował przeszkodzić!
Winnnetou puścił gospodarza, a gdy ten wyszedł po żądane rzeczy, przystąpił — do Hammerdulla i zapytał:
— Czemu biały mąż siedzi tutaj i bawi się, kiedy czerwoni nieprzyjaciele dążą do jego wigwamu?
Dick podniósł oczy od szklanki i odrzekł niechętnie:
— Czy tu siedzę, czy gdzieś indziej, to wszystko jedno. Czy wielki wódz Apaczów zna mnie?
— Winnetou ciebie jeszcze nie widział, ale spostrzegł u ciebie znak swego przyjaciela i stąd wnioskuje, że jesteś jednym z jego ludzi. Czy Firegun ma sam walczyć o skalpy Ogellallajów, którzy go szukają?
— Ogellallajów? — krzyknął Dick, zrywając się tak nagle, jak gdyby grzechotnika zobaczył pod stołem i stając jednym skokiem przed Indyaninem. — Co czerwony brat słyszał o nich?
— Śpiesz do swego wodza, a od niego się dowiesz!
Winnetou zwrócił się teraz do gospodarza, który wszedł znowu, odwiązał od pasa worki na proch, kule i żywność, kazał je sobie napełnić i sięgnął potem ręką pod jasnoszarą koszulę.
— Winnetou da mężowi z czerwonymi włosami czerwony kruszec.
Winklay przyjął zapłatę i przypatrywał się ciężkiemu kawałkowi złota z widocznym zachwytem.