Strona:Karol May - Old Surehand 02.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  425  —

— I tego ci nie powiemy. Natomiast spytam się ciebie, gdzie jest Sziba Bigh i jego pięćdziesięciu Komanczów.
— Uff! Sziba Bigh? Tego nie wiemy!
— Ale my wiemy.
— Gdzie?
— W każdym razie nie tu przed wami. Wam się zdawało, że idziecie za nim, a tymczasem on wcale nie jechał przed wami.
— Dlaczego nie?
— Jesteście zwykłymi wojownikami, a myśmy obaj wodzowie.; zwykle rozmawiamy tylko z wodzami. Nie myślimy więc odpowiadać wam na pytania. Powiem wam tylko jedno, co doniesiecie Wupie Umugi.
— Powiemy mu o tem.
— Szliście przez dwa dni wzdłuż palików, bo sądziliście, że to Sziba Bigh pokazuje wam nimi drogę. Tymczasem nie on, lecz Winnetou powtykał je w ziemię, ażeby was w błąd wprowadzić.
— Uff! Czy to prawda?
— Old Shatterhand zawsze mówi prawdę. Sziba Bigh nie mógł wam pokazać drogi, bo wzięliśmy go do niewoli. Tak samo w niewoli jest Nale Masiuw ze wszystkimi wojownikami. Dostał się w ręce nam i białym jeźdźcom, których ostrzegliśmy przed nim i przed wami. To macie powiedzieć Wupie Umugi.
Wypatrzył się na mnie z przerażeniem i zawołał:
— Wupa Umugi nie uwierzy temu!
— Nam obojętne, czy on uwierzy, czy nie, ale to prawda.
— Wiemy, że Old Shatterhand miłuje prawdę, ale to, co teraz mówi, nie chce nam się pomieścić w uszach. Czy byłby gotów sam powiedzieć to naszemu wodzowi?
— Dobrze!
— To wrócimy do Wupy Umugi i doniesiemy mu o tem.
— Tak — a my zaczekamy tutaj na niego.
Poszli, a my usiedliśmy na ziemi. Gdy doszli do