Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  130  —

tem, tego widocznie nie wiedział nikt prócz ówczesnych świadków, oni zaś dochowali tajemnicy. Niejednokrotnie przysłuchiwałem się najfantastyczniejszym opowiadaniom na ten temat, ale nie słyszałem nigdy wzmianki o tem, do czyjej osoby odnosi się właściwie to podanie o duchu.
Kiedy poznałem Bloody Foxa, był jeszcze młodzieńcem, można więc sobie wyobrazić bogactwo jego uzdolnienia, skoro w tym wieku posiadał zalety i zdolności, zdumiewające nawet takiego Winnetou. Co mogło i musiało się z niego zrobić, jeśliby się dalej rozwijał w ten sposób!
Upłynęło kilka lat, podczas których nie byłem w Ameryce. Następnie spotkałem się z Winnetou w Black-Hills i dowiedziałem się od niego, że Bloody Fox ma się dobrze i że nie miał dotychczas odwiedzin Komanczów. Rozstaliśmy się nad Couteau, aby po czterech miesiącach spotkać się na południu, w Sierra Madre. Można sobie wyobrazić, jakie wrażenie musiała na mnie wywrzeć znaleziona tam kartka Apacza z doniesieniem, że musi ostrzedz Bloody Foxa, bo Komancze mają zamiar napaść na niego.
Przez czas tak długi nie przyszło im na myśl udawać się na oazę; jakiż powód mogli mieć teraz do zrobienia tego i to we wrogich zamiarach? Czy plan czegoś podobnego wyszedł od nich — czy też Bloody Fox ściągnął czem na siebie ich zemstę? Na nic nie przydały się teraz takie pytania; odpowiedź na nie musiała przyjść sama.
Ważniejsze było, czy Winnetou pojechał wprost do oazy, czy też nie. Napisał mi, że chce ostrzedz — a gdyby szło tylko o ostrzeżenie, należało przypuścić, że udał się drogą najprostszą. O ile jednak znałem Apacza, nie mógł się zadowolnić samem ostrzeżeniem, lecz połączył je, o ile możności, zaraz z ocaleniem, a to mogło polegać tylko na tem, że przybyłby Foxowi na pomoc z dostateczną liczbą Apaczów. Co więc z dwojga uczynił? Chociaż pytanie to wydaje się