Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W tej chwili czekasz na hasło, które ma dać szeik el beled. Może się mylę, twierdząc, że strzał z jego flinty ma oznaczać rozpoczęcie kroków wojennych?
— Allah jest wszechwiedzący. On wszystko widzi, słyszy i wie. Ale skąd ty wiesz o zamiarach szeika?
— Dowiesz się później, a tymczasem przywołaj Ibn Asla!
— Jego tu niema.
— Jest na pewno.
— Na pewno? No, w takim razie sławna twoja wszechwiedza nie jest tak wielka, jak to udajesz, bo gdybyś wiedział, gdzie znajduje się obecnie Ibn Asl, to nie zachowywałbyś się w tej chwili tak bezczelnie.
Słowa te zastanowiły mnie. Przedewszystkiem żałowałem, że nie zostawiłem Ben Nila przy jeńcach, bo teraz właśnie przyszło mi na myśl, że Ibn Asl zmienił plan. Możliwe, że nie dowierzał szeikowi el beled, i dlatego oddał dowództwo nad tym oddziałem swoim oficerom, a sam pośpieszył wślad szeika el beled, aby sprowadzić nam na karki czterdziestu ludzi. Na szczęście, spóźnił się z tem, bo zdołałem wcześniej rozbroić całą tę zgraję, zaczajoną w kotlince. Pocieszałem się jednak tą myślą, że sam jeden nie sprostałby zadaniu, gdyby zechciał uwolnić uwięzionych, ale i w tym wypadku trzeba było być przygotowanym na niespodziankę;

66