Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chwileczkę cierpliwości, a niebawem będziesz mógł tam pojechać w towarzystwie wielu twoich przyjaciół.
— Niepotrzebne mi jest żadne towarzystwo. Przybyłem tu sam i sam odjadę, a ty, nie mając żadnej nade mną władzy, musisz mnie puścić.
— I nade mną również nie masz władzy — dodał Abd Asl. — Skąd reis effendina może ci dawać jakiekolwiek pełnomocnictwa? A zresztą, choćby i tak było, to czyż wolno ci bezkarnie włóczyć nas po stepie bezustanku? Domagam się więc słusznie, byś nas odstawił do Chartumu.
— Życzeniu twemu stanie się niebawem i zadość — odrzekłem.
— Ba, ale kiedy? Dziś, naprzykład, oddaliliśmy się jeszcze bardziej od miasta, a tobie zdaje się zapewne, że postępujesz najmądrzej w świecie. Przypuśćmy, że spotkasz się z moim synem, co wtedy? Czyż nie czeka cię niechybna śmierć?
— Spotkałem się z nim już dwa razy, no i — żyję.
— Bo masz szczęście, które jednak łatwo zawieść cię może. Dwa razy uszło ci gładko, ale za trzecim... Allah wydał już wyrok; wiadomo ci wszak, ilu syn mój posiada wojowników. Cierpliwość proroka wyczerpała się już do ostatka i nie ścierpi więcej, aby jakiś tam, z pod ciemnej gwiazdy, chrześcijanin wodził za nos

58