Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przybędzie, możesz z nim pomówić, a on ci na pewno za wielbłądy zapłaci.
— Nożem lub kulą!
— Pod naszą opieką nic ci się złego nie stanie.
— W wartość waszej opieki wierzyć mi jednak trudno. Chociaż rozmawialiście po drodze tak często szeptem, mimo to różnych nasłuchałem się rzeczy.
— I cóż słyszałeś?
— Słyszałem o jakimś obcym effendim, na którego życie nastajecie, i o żołnierzach, którzy są przy nim.
— Zrozumiałeś fałszywie — wtrącił muza’bir.
— Nie, on słyszał całkiem dobrze, — rzekł mokkadem.
Muza’bir spojrzał na niego ze zdumieniem i pytaniem w oczach, mokkadem jednak rzekł spokojnie, zwracając się do szeika:
— Ponieważ tyle słyszałeś, lepiej będzie, gdy się dowiesz o reszcie. Czy jesteś przeciwnikiem niewolnictwa?
— Co mnie obchodzi niewolnictwo!

56