Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gacje, zgodnie z opowiadaniem Malafa, sterczały ponad skałami, żadnego jednak śladu wody nie widzieliśmy nigdzie. Oglądałem się za rumowiskiem, o którem wspominał, ale go odkryć nie mogłem. Musiałem się w tym kłopocie zwrócić znowu do mego wielbłąda. Kiedy go sprowadziłem, spuścił głowę, rozdął nozdrza i zaczął przednią nogą grzebać w piasku pod drzewami. Miejsce to leżało tuż pod skałą. Wielbłąda odprowadzono i zaczęliśmy kopać. Już w głębi trzech stóp natknęliśmy się na płytę kamienną. Była tak wielka, że minął cały kwadrans, zanim oczyściliśmy ją z kamieni. Gdyśmy ją usunęli, stanęliśmy nad jamą, napełnioną aż po brzegi czystą chłodną wodą. Skosztowałem — miała o wiele lepszy smak, niż woda z Bir Murat, gdyż nie zawierała soli. Przeznaczyliśmy ją więc dla siebie, a wielbłądy napoiliśmy zapasami przywiezionemi w worach. Sześć próżnych miechów zdołaliśmy napełnić, zanim woda wyczerpała się tak, że na dnie zostały już tylko męty.
Mieliśmy więc znaczny zapas dobrej,

43