Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

naszej ucieczce; miał przecież bardzo dobre wielbłądy, podczas gdy my biegliśmy większą część drogi pieszo. Ten człowiek jest, jak się sam o tem przekonałem, nadzwyczajnie odważny, nie sądzę jednak, żeby jeszcze teraz był dla nas niebezpieczny.
Odszedł. W tej chwili dał się słyszeć donośny głos człowieka, który coś wykładał.
— To właściciel moich wielbłądów — rzekł Murad Nassyr. — Nie słyszałem jeszcze w życiu tak dobrego gawędziarza, jak on. Narazie mamy czas, więc wyjdźmy i posłuchajmy.
Mieszkaniec Wschodu jest zawsze skory do słuchania bajek. Abd Asl zgodził się więc natychmiast na propozycję Turka, i wyszedł z nim ku studni, gdzie gromada słuchaczów otoczyła kołem opowiadającego. Wysunąłem głowę z pod ściany namiotu i jąłem się namyślać, co dalej czynić. Byłem zadowolony z tego, co słyszałem, jednak chętniebym słuchał dalej. Przedewszystkiem zajmo-

33