Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

leżało przedewszystkiem zważać na zachowanie się dowódcy. Jeśli przywita nas, jak zwykle, w rozwlekłych słowach, to nie powinniśmy obawiać się podstępu. Według bowiem zwyczaju, panującego na pustyni, musiał nam dowódca dać przekąskę, i sam z niej coś spożyć. Jeśliby się z nami podzielił, choćby jednym daktylem, nie potrzebowalibyśmy się już zdrady z jego strony obawiać. — — —



126