Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słał w tym celu porucznika z oddziałem żołnierzy do Korosko, do obcego chrześcijańskiego effendiego, swojego sprzymierzeńca, a sam zaczaił się w Berberze i kazał sobie przysłać żołnierzy z Chartumu. Szczęściem, znajdował się między nimi członek Kadirine, imieniem Ben Maled, który...
— Wszystko to zgodne z prawdą! — zawołał dowódca. — Meled jest na naszym żołdzie; wyświadczył nam też już niejedną przysługę. Poznaję, że możemy ci ufać w zupełności. Jesteś rzeczywiście naszym przyjacielem i pozdrawiam cię jako takiego z radością.
Podał mi rękę, poczem musiałem uścisnąć ręce wszystkich obecnych. Jak to dobrze, że podsłuchałem rozmowę mokkadema i muza‘bira, i usłyszałem o tym Ben Meledzie! Nie było rzeczą łatwą połączyć nieliczne, usłyszane wtedy szczegóły w jedno opowiadanie, dość jednak szczęśliwie mi się to udało. Słuchacze moi przysunęli się bliżej, a ja mówiłem dalej:
— Mokkadem zna waszą tajną drogę

122