Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miałem nad nimi przewagę. Wydawało im się to niepodobieństwem widzić w nieznajomym przyjaciela lub sprzymierzeńca, występowałem jednak z taką pewnością siebie, że musiało ich to przekonać. Odłożyli strzelby nabok i usiedli przy nas. Ponieważ nie odezwałem się zaraz, przemówił pierwszy dowódca:
— Słowa twoje brzmią bardzo zagadkowo. Znamy twoje imię i wiemy, że jesteś handlarzem, ale nie wiemy, gdzie mieszkasz i skąd przybywasz?
— Pochodzę z Dimiat. Zanim jednak na inne wasze pytania odpowiem, wyjaśnij mi, kto wam powiedział, jak się nazywam ja i mój towarzysz, boć przecież twierdzicie, że nas nie znacie!
— Usłyszeliśmy strzały, więc wysłałem ludzi na zwiady. Oni przybyli tutaj i słyszeli waszą rozmowę. Nazywaliście się po imieniu i mówiliście o cenach czarnych, brunatych i czerkieskich niewolnic.
— Tak rzeczywiście było. Tam na skale stało jakieś zwierzę; wystrzeliłem do niego i cofnęło się, lecz zawróciło

118