Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poszedłem do szeika Monassyrów i zapytałem:
— Czy ty masz w domu syna?
— Nawet kilku.
— Czy który z nich jest mniej więcej w wieku mego towarzysza?
— Tak.
— Jak mu na imię?
— Ben Menelik.
— A czy znasz Ibn Asla lub kogoś z jego ludzi?
— Nie. Dlaczego się o to pytasz?
— Później ci to wyjaśnię, bo teraz nie mam czasu.
Zkolei zwróciłem się do żołnierza, który chciał przedtem rozniecić ogień, i kazałem dać sobie ów gnój wielbłądzi, bo teraz był mi potrzebny. Następnie osiodłałem swego wielbłąda, a Ben Nil swego. Chcąc w każdym calu wyglądać na muzułmanina, wziąłem ze sobą dywan modlitewny, a poza tem zaopatrzyłem się w zapasy, które każdy podróżnik musi mieć ze sobą w pustyni. Chciałem się w ten sposób uchronić przed podejrzeniami na wypadek, gdyby rewidowano na-

105