Strona:Karol May - Na granicy tureckiej.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   36   —

to, co wczoraj uczyniłem dla effendiego, czyli mówiąc poprostu, abym mu dziś zrobił odpowiednią ilość ponczu.
Znając moje szlachetne serce, wiedział zgóry, iż nie zasmucę go odmowną i przygotował wszystko w pokoju czausza, w którym znajduje się jedyny komin do gotowania i gdzie mi nikt nie przeszkodzi w odmawianiu koniecznych przy robieniu ponczu zaklęć i formułek.
Zgodziłem się na tę jego prośbę tem chętniej, że dawało mi to możność przeszukania pokoju czausza, gdzie prawdopodobnie znajdowała się owa noga, o której wspominał effendiemu. Machmet uszczęśliwiony sam mnie zaprowadził na górę, pokazał przygotowane ingredjencja, sam rozpalił na kominie ogień i przyniósł wodę i zostawił mnie wreszcie samego, starannie zamykając drzwi za sobą.
Zaledwie kroki jego na schodach ucichły, zasunąłem dla wszelkiego bezpieczeństwa rygle i uważnie rozejrzałem się po pokoju.
Rozumiałem zgóry, że czausz, mówiąc o swej nodze, miał na myśli nogę jakiegoś mebla, zacząłem więc szukać wzrokiem jakichkolwiek mebli na nogach. Ponieważ jednak prócz niskiego wschodniego łoża nic tu podobnego nie było, przeto nie namyślając się długo przystąpiłem do oględzin tego ostatniego. Rzeczywiście jedna z krótkich nóg była od spodu wydrążona i zabita rodzajem szczelnie dopasowanego korka. Zapomocą