Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sem lekarz. — Ale ja wiem dokładnie, w jakim kierunku od lufy należy szukać głowy celującego. Obydwa moje strzały trafiły dwóch ludzi prosto w głowę. W tej chwili wychyliły się z zarośli jeszcze dwie strzelby, dlatego odskoczyłem na prawo i podążyłem ku wyjściu. Te łotry wybrały sobie bardzo złe stanowisko; należałoby im dobrze skórę wyłoić za tę głupotę
— Gdzież się pan udał później? — zapytał rotmistrz.
— Wdrapałem się jak najprędzej na górę, aby napaść ich ztyłu. Gdy przybyłem na miejsce, już ich nie było. Uciekły szelmy. Słysząc w oddali szelest w krzakach, posłałem jeszcze na chybi trafi dwie kulki.
— Gdzież są ciała zabitych?
— Leżą na górze. Chcecie je zobaczyć? W takim razie chodźmy. Towarzysze, którzy uciekli, zabrali zabitym broń i pieniądze; resztę zobaczycie.
Udali się za odważnym doktorem na stromy brzeg wąwozu i ujrzeli istotnie dwa ciała, leżące na ziemi z przestrzelonemi głowami. Rotmistrz stwierdził z zadowoleniem, iż herszta bandy, z którym rozmawiał o północy i którego oczekiwał dziś o tej samej porze, niema wśród trupów.
— Ryzykował pan wiele, chodząc z nami po wąwozie w zupełnej świadomości, iż skierowano na pana lufy strzelb — rzekł do Sternaua jeden z poruczników.
— Ryzykowałem bardzo mało. Więcej, o wiele więcej ryzykowali ci zabici, pokazując mi przed strzałem lufy swoich strzelb. Doświadczony westman nie poważyłby się na to nigdy.
— Co poczniemy z trupami?
— Nic. Niech leżą obok zwłok swoich towarzyszy. Są-

80