Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Odechnąwszy nieco, dosiał znowu konia i ruszy w kierunku północnym. Podróż tę musiał odbywać z jak największą ostrożnością, w każdej chwili bowiem mógł ujrzeć Meksykan, którzy powinni byli rozpocząć pościg za nim od północy ku południu. Minęły od świtu dobre cztery godzin, gdy dotarł do miejsca, w którem zestrzelił z koni obywu wrogów. Zamiast ich trupów znalazł tylko kupę kamieni. Był to dowód, że ciała zabitych odnaleziono i pochowano.
Sternau, zbadawszy grunt, doszedł po jakimś czasie do przekonania, że cały oddział wraz z jeńcami wyruszył na poszukiwanie jego śladów. To go rozśmieszyło; zatoczywszy bowiem kolo, znajdował się za tymi, którzy go szukali, a nie, jak byli przekonani, przed nimi. Pościg za nimi był wysiłkiem nie lada, miał bowiem obok siebie dwa sprzęgnięte konie; ale posiadało to i swoją dobrą stronę — mógł często luzować wierzchowce i, dzięki temu, rozwinąć większą szybkość.
Dotarł do miejsca, w którem zboczył na południe; po śladach zmiarkował, że zatrzymano się tu dla narady, potem jednak ruszono dalej za śladami. Gdy w dwie godziny później dotarł do miejsca, w którem skręcił na wschód, trop kopyt wskazał mu, że ścigający i tu się zatrzymali i że prawdopodobnie narada dała inne rezultaty, aniżeli przedtem. Teraz Meksykanie podążyli nie jego śladami, lecz na zachód, a więc wprost ku pustynnej Mapimi.
Ruszył za nimi. Nie byli przyzwyczajeni do tego rodzaju jazdy. Indjanie i strzelcy odbywają wyprawy konne zawsze gęsiego, aby ze śladów nie można było rozpoznać liczby jeźdźców. Nasi zaś Meksykanie jechali

164