Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kula przebiła mu prawy koniuszek, co też może służyć mu za ostrzeżenie.
— A zatem odważyli się zejść aż na pierwsze piętro! Musimy podwoić czujność. Oczywiście, staniemy w takiej odległości, aby nas nie dostrzegli, gdyż mogliby strzelać. Powinni jednak wiedzieć, że czuwamy i że nie pozwolimy im zejść. Niech więc Frank i Droll położą się tuż pod murem. Patrząc wgórę, dojrzą każdą głowę, wychyloną nad kantem. A wówczas czem prędzej poślą kulę!
— Która powinna jednak chybić? — zapytał Hobble-Frank.
— Tak. Nie chcę nikogo zabijać.
— W takim razie nie zmarnuję żadnej z moich pięknych kul. Nie nabiję wcale strzelby.
W tej chwili Szi-So podszedł do Old Shatterharida i poprosił go, również po niemiecku:
— Panie, pozwól mi wziąć udział w strzeżeniu puebla! Trzy pary oczu więcej dojrzą, niż dwie.
— To prawda — odpowiedział myśliwy, mierząc okiem młodzieńca, którego twarzy nie mógł poznać. — Ale wydaje się pan bardzo jeszcze młodym. Czy ma pan w tej dziedzinie doświadczenie?
— Jestem uczniem swego ojca — odpowiedział skromnie Szi-So.

95