Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oszukać sześciu czujnych wartowników, to jakże mam nazwać fakt, że Winnetou nietylko spostrzegł, iż ktoś leży za krzewem, lecz nadomiar wiedział kto leży? A przytem oczy, przynajmniej napozór, miał zamknięte. Zwykł je zamykać, gdy natężał słuch.
Pedrillo odwrócił się i zapuścił rękę w krzew. Wobec tego powstałem, wystąpiłem naprzód i zwróciciłem się do Apacza.
— Nic nie ujdzie uwagi mego brata Winnetou: jego oczy i uszy są czujniejsze od moich.
Gdy tak znienacka wynurzyłem się z zagajnika, odważny don Endimio de Saledo y Coralba upadł nawznak z przestrachu i krzyknął przeraźliwie, jakgdyby ujrzał strzygonia. Mimbrenjowie zapomnieli o swym stoickim spokoju wobec niespodzianek — skoczyli na równe nogi i wytrzeszczyli na mnie oczy osłupiałe. Nawet jeńcy poruszyli się o tyle, o ile pozwoliły im więzy. Spodziewali się wszak, że wpadnę w ręce ich braci.
Naraz z pierwszego wozu rozległ się głośny okrzyk. Leżał tam Player ze związanemi rękami. Zsunął się z wozu, przecisnął przez otaczający mię tłum i wołał, szczerze uradowany:
— Bogu dzięki, że pan wrócił cały! Strach mnie już obleciał.
— Strach? Dlaczego?
— Gdyby pan nie wrócił, posądzonoby mnie o fałszywe wskazówki. A wszakże poinformowałem pana rzetelnie.
— Bezwzględnie. Pańskie wskazówki były pierwszorzędne. Stwierdzam wobec świadków, że powziąłem do pana zupełne zaufanie, w dowód czego uwalniam cię

86