Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale odzyskując hacjendę, zatrzyma zapłatę jako odszkodowanie. Czy to nie wystarcza?
— Sądzę, że tak. To się zresztą zobaczy. Ale są jeszcze inni poszkodowani, mianowicie kupiec z Ures, od którego Melton nabył towary, przez nas zagarnięte. Przy wręczeniu towaru miała być dopłacona reszta należności. Ponieważ przyrzekłem woźnicom, że nie poniosą żadnego uszczerbku, więc muszę dotrzymać słowa i zapłacić. Pozostałość rozdzielę pomiędzy was.
— Ale w jakim stosunku?
— Powinniście omówić te sprawę w swojem gronie i przedstawić mi wnioski. Ale nie mówcie mi o tem, dopóki nie znajdziemy się w Chihuahua, na terytorjach Apaczów, gdyż gadatliwość może łatwo przekreślić cały ten piękny plan. Wiedzcie, że każdy zapewne otrzyma tyle, iż będzie mógł nabyć działkę ziemi i urządzić się należycie.
Mówca podszedł do mnie, uścisnął mi dłoń ! rzekł:
— To, co pan dla nas uczynił, oszałamia nas do tego stopnia, że nierychło zrozumiemy doniosłość jego czynu. Czem potrafimy się panu odwdzięczyć?
— Pilną pracą na roli. Nie należy mi się podzięki, ponieważ tylko przypadkowi zawdzięczacie te pieniądze.
Pozostali również serdecznie uścisnęli mi dłoń. Wróciłem do wodza, który oczekiwał rezultatu naszej narady.
— Udam się z moimi białymi przyjaciółmi do Chihuahua — oświadczyłem. — Czy mógłby mój czerwony brat pożyczyć nam koni?

81