Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzem swego szczepu, a ja — swego. Nie stoi wyżej ode mnie. Narzucił mi wojnę, ja jednak doszedłem do przekonania, że pokój jest lepszy. Dlatego jestem gotów wypalić z tobą fajkę pokoju w imieniu przynajmniej własnego szczepu, jeśli nie w imieniu wszystkich Yuma.
— Lecz jeśli Vete-ya będzie temu przeciwny?
— Wówczas ja, jako przyjaciel i brat Old Shatterhanda, będę go bronił wraz ze wszystkimi swymi wojownikami wobec Vete-ya. Czy wierzy mi mój biały brat?
— Wierzę. Lecz mój czerwony brat wypali ze mną fajkę pokoju tylko na pewnych warunkach. Jakież to są?
— Dwa warunki. Mojem pierwszem życzeniem jest, aby Old Shatterhand nic nie miał przeciwko temu, że Biały Kwiat, zwany Judytą, uczynię swoją squaw.
— Nic nie mam przeciwko temu. Owszem, jestem przekonany, że żaden biały nie nadaje się tak na męża Judyty jak mój czerwony brat. Na tym punkcie jesteśmy ze sobą zgodni. Jakież jest twoje drugie życzenie?
— Chcę mieć Meltona.
— Przypuszczałem to. A więc Przebiegły Wąż sądzi, że ja mam prawo rozporządzać się tym człowiekiem?
— Tak. Według praw białych twarzy masz go, być może, dostarczyć do sądu, lecz według praw czerwonoskórych Melton należy do ciebie i możesz z nim zrobić, co zechcesz. Znajdujemy się na terenie czerwonoskórych, więc, jeśli Old Shatterhand postąpi według naszych praw, żaden biały nie zrobi mu żadnego zarzutu.
— A jednak! Wpobliżu już znajdują się dwaj policjanci, którzy przybywają po Meltona. Lecz nie mam obowiązku stosować się do ich życzeń; czynię to, co

58