Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




Dziwnym, pełnym czarów i tajemnic krajem są Chiny. Gdyby można było wznieść się tak wysoko, aby jednem spojrzeniem ogarnąć cały rysunek jego granic, to wydałyby się nam one podobnemi do olbrzymiego smoka, który ogon swój kąpie w oceanie Spokojnym, jedno skrzydło wyciąga aż ku lodowym krańcom Syberyi, a drugiem otula duszne, pełne niezdrowych wyziewów, dżungle indyjskie. Potworne cielsko tego smoka legło nieruchomie na górach i dolinach, na lasach i rzekach, a łeb olbrzymi uniósł się ponad najwyższe szczyty, aby odetchnąć wichrami i śnieżnemi burzami pustyni Gobi i napić się wody z najwyższego na kuli ziemskiej, bo o 16,000 stóp nad poziom morza wyniesionego, górskiego Jeziora Manasarowar.
To też nic dziwnego, że Chiny pociągały mnie zawsze i gorąco zwiedzić je pragnąłem. Wiedziałem jednak, że kraj ten zamkniętym jest prawie dla cudzoziemców, że potężny „Syn słońca“, jak się zwykle nazywa cesarz chiński, przed którego obliczem czterysta milionów