Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   66   —

wierzył i któremu zawdzięcza! życie, musiała więc zatem istnieć jakaś możność podobnej adoptacyi, której, jako cudzoziemiec znać nie mogłem. Nie chcąc się niczem krępować, zapytałem z pozorną obojętnością:
— Czy to jest możliwem?
— Tak, dla ciebie mogę to zrobić, że zostaniesz synem fu-juena.
Fu-juen jest to jeden z najwyższych urzędników wice-króla chińskiego, W którego rękach leży zarząd jednej z prowincyi. Kim więc był ów Kong-ni, który z taką pewnością siebie rzucał podobne propozycye? Nie zdradzając się jednak ze zdumieniem, mówiłem dalej:
— Ależ ja mam ojca.
— Twój ojciec jest nieobecny. Nie jesteś wyznawcą Fo, ani Buddy, jesteś chrześcianinem. Czy twoja religia zabrania ci mieć drugiego ojca?
— Nie.
— A więc uczyń, jak ci radzę, gdyż tylko w ten sposób możesz zostać Chińczykiem i będziesz mógł chodzić i jeździć, gdzie ci się będzie podobało.
Propozycya taka nie była do odrzucenia, gdyż dawała pewne zabezpieczenie w tym pełnym dziwów kraju, wydawała mi się jednak tak nieprawdopodobną, że gotów byłem odrzucić ją