Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   33   —

tak, że utworzyły zupełnie prawidłowe wałki. Wałki te wsunął pod skorupy żółwi i po nich zaczął z łatwością przesuwać ciężkie zwierzęta. Pomagaliśmy mu energicznie i w ten sposób wspólnemi silami dociągnęliśmy naszą zdobycz do miejsca, gdzie oczekiwała nas łódka. Ujrzawszy nas majtkowie zapalili pochodnię i wyskoczyli na brzeg, aby pomódz w holowaniu ciężaru. Przy tej pracy, kiedy podniesiono oba zwierzęta, aby je przenieść do łódki, światło pochodni upadło na ich grzbiety.
— Stój! — zawołał kapitan. — Co to jest? Ta zupa żółwiowa ma odrazu talerz na sobie!
Pochyliłem się zaciekawiony i ujrzałem na grzbiecie większego żółwia w samym środku tarczy, owalne, zupełnie prawidłowe wgłębienie o cokolwiek podniesionych brzegach, podobne rzeczywiście do talerza, a raczej do niewielkiego półmiska.
— Patrzcie! wkoło są jakieś znaki, czy litery! — zawołał kapitan, który przyglądał się temu zjawisku z nadzwyczajną ciekawością. — Ale kto zrozumie te hieroglify? No, panie Charley, rozwiąż pan tę zagadkę!
Kazałem lepiej oświetlić wgłębienie i przekonałem się, że była to miseczka z pewnego gatunku bronzu, jaki tylko Chińczycy i Japończycy wyrabiać umieją, która została wpuszczona w naciętą skorupę żółwia i tam umocowana. Co do owych znaków, były to japoń-