Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 2.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wolno nam traktować ich obojętnie. Mają wobec nas złe zamiary.
Allah! Naprawdę? Jakżeż to?
— Nie oglądaj się, nie patrz na nich. Nie powinni wiedzieć, że o nich rozmawiamy. Zamierzają nas wydać Persom.
Maszallah! Na jakiej podstawie tak sądzisz?
— Mężczyzna ma na palcu pierścień sillana.
— Nie mylisz się?
— Nie. Dobrze, że trzymam tamte pierścienie w kieszeni i nie dałem ci ani jednego. Z pewnością włożyłbyś na palec przynajmniej jeden.
— Oczywiście, sihdi!
— Ci ludzie zauważyliby go i wydałoby się, że nie wrzuciłem pierścieni do wody. Chwilowo nie będziemy nosić na palcach żadnego pierścienia.
— Sądzisz, że zmówili się z Persami?
— Tak. Ojciec Korzeni piastuje wyższą godność. Zna na pewno wszystkich członków, mieszkających w obwodzie jego działania.

69