Strona:Karol May - Kara Ben Nemzi 2.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Uderzony nie miał odwagi odpowiedzieć. Tylko złowrogie spojrzenia świadczyły o śmiertelnej nienawiści. Halef zdjął z jego bioder kaszmirową chustkę, podarł ją na trzy części i zawiązał oczy jeńcom. Wyszliśmy przed szałas. Odciągnąwszy mnie nieco nabok, aby sill i jego żona nie mogli usłyszeć naszej rozmowy, Halef zapytał:
— Sihdi, będziesz obecny podczas egzekucji, nieprawdaż?
— Nie.
— Dlaczego?
— Powinieneś o tem wiedzieć z dawnych czasów. Niestety, zdarzają się wypadki, w których chłostanie ludzi jak parszywych psów jest koniecznością. Nie nogę bez odrazy przyglądać się widowisku, w którem tego rodzaju poniżenie spotyka istotę ludzką, stworzoną na obraz i podobieństwo Boga. Staram się więc unikać scen podobnych do tej, która za chwilę nastąpi. Te łotry są związane i muszą bez oporu pozwolić na wszystko. Człowieka z Mansurijeh trzymasz również w swej mocy, sądzę więc, że obecność

112