Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiek, którego dotknięcie nie podważa tego, co nazywają honorem?
— Ten łotr był zwyczajnym włóczęgą, wędrownym muzykantem. Posłuchaj pan!
Ravenow opowiedział zdarzenie.
— Jestem zdumiony. Jabym go zakatrupił! Oczywiście, zareagował pan należycie? — zawołał pułkownik.
— Rozumie się. Siedzi teraz pod kluczem i oczekuje kary.
— Ravenow, Ravenow! Ten wypadek nie przynosi panu zaszczytu.
— Sam wiem. Dziwi się pan, że wogóle o nim powiadam? Ale jakżebym panu mógł wytłumaczyć spuchliznę? Djabli wiedzą, kiedy ustąpi.
— Radzę panu przyłożyć surowego mięsa i to natychmiast.
— Skąd wezmę?
— W Magdeburgu. Za chwilę ominiemy ostatnią stację przed tem miastem. W bufecie albo w kuchni znajdzie się na pewno surowe mięso. Może je pan przyłożyć, ponieważ jesteśmy sami w przedziale. Wiele jeszcze godzin dzieli nas od Berlina. Do tego czasu gorączka może ustąpić.
Wjechali na dworzec, gdzie zatrzymali się przez dłuższy czas. Zaintrygowany tem pułkownik otworzył okno, aby się zapytać o powód.
— Konduktorze, — zagadnął — dlaczego tak długo zwłóczymy?
— Sygnalizowano pociąg specjalny, który musimy przepuścić, — brzmiała odpowiedź.

21