Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wa się komplikuje. Ponieważ wyłącznie ja mam tuta prawo do rozkazywania, więc pozwalam doktorowi Sternau, aby mówił.
Sternau zapytał:
— Panie sędzio, czy wiadomo panu, kiedy hrabia zaginął?
— Wczoraj rano — odparł alkad.
— Więc najwcześniej kiedy mógł się rozstać z życiem?
— Najwcześniej wczoraj.
— A teraz niech pan się przyjrzy zwłokom, panie sędzio. Widać przecież, ze te zwłoki datują się przynajmniej od czterech dni. Niech się pan przyjrzy wnętrznościom; są ciemno sine i pęknięte. Nie trzeba być na to nawet lekarzem, by stwierdzić, że śmierć tego człowieka nie mogła nastąpić przed dwudziestoma czterema godzinami. Jeżeli zwrócić uwagę, iż w kotlinie jest wilgotno i chłodno, można uznać z pewnością, że zwłoki muszą leżeć tutaj najmniej dwa tygodnie. Jestem przekonany, że po tem, co powiedziałem, nikt z mieszkańców zamku nie da się wyprowadzić w pole zbrodniczym machinacjom...
— Żądam, by ten człowiek zamilkł! — przerwał Cortejo.
Sędzia odparł:
— Sam wiem, jak mam postępować. Proszę mówić dalej, panie doktorze.
Sternau mówił dalej:
— Użyję przykładu: przypuśćmy, że znajdziemy zabitą kozę. W przeciągu jakiego czasu nastąpi rozkład taki, jaki widzimy tutaj? Co pan myśli, alkalde?

95