Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W sypialni. Hrabianka jest przy nim. Hrabia Alfonso oświadczył, że teraz on jest panem zamku i chciał sprowadzić specjalistę od chorób umysłowych, ale hrabianka nie zgodziła się na to.
Sternau wszedł do pokoju hrabiego, strzeżonego przez dwóch służących. Hrabia leżał na łóżku z obwiązaną głową. Obok niego siedziały Roseta i Amy. Lekarz podszedł do chorego. Zdjął hrabiemu okład z głowy, zbadał puls, poprosił, by panie opowiedziały przebieg ubiegłych godzin. Hrabia jęczał ustawicznie:
— Nie róbcie mi nic złego. Jestem Alimpo.
Sternau zbadał płuca i źrenice chorego. Potem zapytał, patrząc mu w oczy:
— Kim pan jest?
— Nazywam się Alimpo — odpowiedział hrabia.
— To nieprawda! — rzekł ostro Sternau. — Niechże pan sobie przypomni. Jest pan — jest pan, no?
— Jestem Alimpo — jęknął hrabia.
— Milcz, łotrze! — krzyknął Sternau z całej siły. — Tyś nie Alimpo. Przyznaj się, ktoś ty taki?
Przy tych słowach uderzył gwałtownie w poręcz łóżka. Chory chciał nakryć głowę kołdrą. Sternau wyrwał mu ją i ryknął:
— No, prędzej! Chcę wiedzieć, kim jesteś!
Chory skurczył się jeszcze bardziej i jęknał:
— Nie róbcie mi nic złego. Jestem Alimpo.
Sternau odszedł od łóżka ze słowami:
— Wybaczcie mi, panie, nie mogłem inaczej. Teraz proszę o wodę, ręczniki i naczynia do puszczenia krwi.

69