Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cudowne róże. Dziś trzeba ściąć najpiękniejsze, tak powiada mój Alimpo.
— Cóż to za dzień niezwykły? — zapytał Sternau.
— Jakto? Pan nie wie? Dziś przecież imieniny naszej drogiej hrabianki.
— Prawda. Trzeba jej będzie złożyć życzenia.
— Wstała już dawno. Hrabia Manuel też już się zbudził i polecił mi przynieść najpiękniejsze róże dla condesy.
— Nic mi o tem nie mówił — rzekł Sternau.
— Podarunki przyszły wczoraj. Niech pan pójdzie ze mną, ułożymy w pokoju kwiaty.
Gdy wszystko zostało przez Elwirę i doktora przygotowane w pokoju hrabiego, posłano po Rosetę. Sternau chciał wyjść, ale hrabia zatrzymał go słowami:
— Niechże pan zostanie, doktorze; będę miał podwójną przyjemność.
Hrabianka weszła. Była ubrana w skromną białą suknię. Zobaczywszy podarunki i kwiaty, podziękowała ojcu, tuląc się do niego serdecznie.
— Elwira powiedziała mi, że i pan przyłożył się do tej miłej niespodzianki. Dziękuję panu — rzekła do doktora.
Sternau ucałował jej rękę ze słowami:
— Ależ to drobnostka; jeżeli pani jednak pozwoli, to uczczę dzień dzisiejszy czemś, co powinno jej sprawić istotną, głęboką radość.
Z rumieńcem na twarzy odrzekła:
— Każdy dar z pańskiej ręki, choćby najmniejszy, będzie dla mnie cenny.
— W takim razie spróbuję. W imię Boże!
Sternau podszedł do hrabiego.

29