Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy pan kończył studja w Hiszpanji?
— Nie.
— Czy pan płacił w Hiszpanji podatki?
— Nie.
— I mimo to pan wykonywał praktykę! No tak. Pierwsze przestępstwo jest ustalone przy pierwszem przesłuchaniu. Teraz może sennor odejść.
— Mówił pan o pierwszem przesłuchaniu. Czy będzie ich więcej?
— Naturalnie. O wiele więcej.
— Cóż się ze mną stanie tymczasem?
— Dziecinne pytanie. Zostanie pan u mnie. Sień druga, pokój numer cztery.
— Czy to ma znaczyć, że jestem aresztowany?
— Oczywiście — uśmiechnął się człowieczek.
— Na czyje żądanie, na podstawie jakiej skargi?
— O tem się pan później dowie.
— Mam chyba prawo żądać na to odpowiedzi!
Sędzia skurczył się i rzekł z nietajonem zadowoleniem:
— Tak, prawo do pytania ma sennor. Ale ja mam prawo do nieodpowiadania.
— Słyszał pan, że jestem Niemcem? Żądam pozwolenia na rozmowę z konsulem.
— Dobrze, dobrze, załatwimy tę sprawę.
— Żądam tej rozmowy natychmiast!
— Dobrze, dobrze.
Sędzia bawił się doskonale kosztem doktora. Zadzwonił. Po chwili zjawił się ponury, barczysty dryblas, ubrany w coś, co miało przypominać uniform, — i wybałuszył oczy na Sternaua.

116