Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Będzie pani naszą siostrą, gdy zostanie hrabiną de Rodriganda.
— Hrabiną de Rodriganda? Jak pan to rozumie?
— Zostanie pani poprostu żoną hrabiego de Rodriganda y Sevilla. Opadnie pani gniew, skoro się pani dowie, że prawdziwego hrabiego Alfonsa na zamku niema. Jest na morzu.
Twarz Angielki oblał rumieniec. Po chwili rzekła:
— Mówi pan tak zagadkowo.
— Widziała go pani tutaj, na pewno.
— Nie rozumiem sennora.
— Widziała go pani jako porucznika huzarów.
Amy oniemiała. Patrzyła na Sternaua w osłupieniu.
Doktór ciągnął dalej:
— Czy panie uważają to za normalne, aby syn życzył śmierci ojcu lub przyczyniał się do jego szaleństwa?
— Nie, to stanowczo nie do pomyślenia.
— Więc w takim razie sennor Alfonso, który to czynił, nie jest synem hrabiego Manuela.
Roseta zerwała się i zawołała:
— Czy być może? Więc nie jest synem mego ojca, nie jest moim bratem? Kimże jest? Stoję jak na mękach. Niech pan mówi dalej, prędko!
— Nie jest synem don Manuela, ponieważ i ja i panie widzieliśmy prawdziwego hrabiego Alfonsa.
— Gdzie, kiedy?
— Niechaj pani, condeso, wejdzie do zamkowej galerji obrazów i porówna portret hrabiego Manuela z czasów jego młodości z rysami porucznika de Lautreville.

108