Strona:Karol May - Chajjal.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ma do rozporządzenia tylko godzinę, to jako prawdziwy strach chce ją wyzyskać. Czy z nim kto mówił i czy widmo odpowiadało?
— Nie.
— A więc to upiór nierozmowny, istota cicha. Bardzo ją za to poważam, gdyż nie lubię gadatliwości. Czy dawno nawiedza ten dom?
— Już dawno. Ukazywał się także wszystkim poprzednim jego mieszkańcom.
— I właścicielowi?
— Nie, gdyż widmo jest właśnie duchem ostatniego właściciela.
— Aha! Czy udowodniło to jaką miarodajną legitymacją?
— Proszę cię, effendi, porzuć te żarty! Jest tak, jak mówię. Od śmierci właściciela, który był majorem w armji wicekróla, nie było mieszkańca tego domu, któryby tu zabawił dłużej nad tydzień. Upiór wszystkich prześladował.
— A jak długo pan tutaj mieszkasz?
— Tydzień, i przyznaję się panu otwarcie, że byłbym się za kilka dni wyprowa-