Strona:Karol May - Chajjal.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łyżby to aż trzy strachy? W takim razie położenie moje nie byłoby całkiem bezpieczne.
Pierwsza postać zwróciła się na lewo ode mnie, ku pokojom Turka. Zanim odeszła, podniosła wgórę rękę na znak dla tamtych dwu upiorów, które natychmiast wszczęły hałas, podobny do wycia i świstu wichru. Usta nie mogły tego dokonać; zapewne duchy rozporządzały jakiemiś instrumentami. To, co ci dwaj teraz czynili, było dla mnie rzeczą uboczną; musiałem zwrócić uwagę na pierwszego, który znajdował się w głębi przy drzwiach ostatnich. Prawdopodobnie odsuwał teraz rygiel w sposób, którego się domyślałem, ażeby wejść do pokoju. Stamtąd chciał przejść przez dalsze pokoje Turka, a nakoniec musiał się znaleźć w mojem mieszkaniu. Powinien mnie tam znaleźć w łożu. To też wstałem i poszedłem szybko do oświetlonego pokoju, zaryglowując za sobą drzwi. Położyłem się na poduszkach i przykryłem się kocem tak, że twarz miałem wolną. Murzynięta spały jeszcze mocno. Sznury trzymałem pod kołdrą.