Strona:Karol May - Chajjal.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

posiada pisemną umowę, albo świadków, którzy to wykażą?
— Tego nie potrzeba. Dzieci mieszkały i służyły u niego, więc należą do niego.
— A teraz służą i mieszkają u mnie, więc należą do mnie.
— My jednak mamy rozkaz zabrać je, w razie potrzeby nawet przemocą, i odprowadzić do ich pana.
— Czy otrzymaliście ten rozkaz od przełożonego waszego?
— Nie. Działamy z polecenia Abd el Baraka.
— Niema na mnie żadnego doniesienia?
— Jeszcze nie, lecz Abd el Barak poda je bezwarunkowo, jeśli nie wydasz mu dzieci.
— Pięknie! Zaczekajcie więc, dopóki tego nie uczyni. Potem niech sędzia wyda wyrok, do kogo dzieci należą. A skąd wiecie, że się tutaj znajduję?
— Widziałem cię wchodzącego z dziećmi w tę ulicę; prowadziłeś je za ręce, i to zwróciło moją uwagę. Potem prze-