Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

schwytaliśmy do niewoli. Kto zachowa spokój, temu nic się nie stanie; lecz ktokolwiek z was ruszy się z miejsca, padnie natychmiast od naszej kuli.
— Czy mówi serjo? — zapytał wódz.
— Nie widzisz? Czyż lufy jego Nijorów nie są wycelowane w twoich wojowników?
— Tak. A poco schodzi z góry oddział Nijorów?
Bezpośrednio przed tem zapytaniem skinąłem na wodza Nijorów; teraz zaś oznajmiłem Silnemu Wichrowi:
— Dwudziestu mężów na mój rozkaz wzmacnia obecnie straż przy waszej broni, albowiem twoi wojownicy mogliby ważyć się na rozchwytanie oręża i odbicie jeńców.
— Moi wojownicy nie popełnią głupstwa! Moglibyście ich powystrzelać, zanimby dotarli do broni.
Zwrócił się do obu starych wojowników i rzekł:
— Śpieszcie do naszych mężów i powiedzcie im, żeby, cokolwiek się stanie, nie opuszczali swoich miejsc. A potem wracajcie do mnie czem prędzej!
Spełnili rozkaz w samą porę, bo właśnie, kiedy dotarli do swoich, zobaczyłem u wylotu wąwozu Emery’ego na czele oddziału. Zerwałem się z miejsca i wymachując ręką, krzyknąłem:
Halloo, Emery, do mnie tu wszyscy!
Skierował się w moją stronę, a za nim jego Ni-

89