Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Opowiadają, że Old Shatterhand był zawsze wyrozumiały.
— Dałem wam sporo czasu do namysłu.
— Ale nie tyle, ile nam trzeba!
— Potrzebowalibyście o wiele mniej, gdyby w twej głowie nie kołatały się złudne nadzieje pomocy.
— O jakiej pomocy mówisz?
— O dziesięciu wojownikach, których dziś rano zostawiłeś nad Cienistem Źródłem.
Opanowawszy nagłe przerażenie, zapytał:
— Mówisz o dziesięciu wojownikach? Czy sądzisz, że nad Cienistem Źródłem obozują moi wojownicy?
— Tak. Zostali tam, aby pilnować dwojga jeńców, kobiety i mężczyzny. Czy nie tak?
— Nic o tem nie wiem.
— Czyż nie mówiłeś uprzednio, że usta twoje nigdy nie skalały się kłamstwem? A teraz mnie okłamujesz bezczelnie! Ty sam obozowałeś poprzedniej nocy nad Cienistem Źródłem. Siedziałeś z trzema starszymi wojownikami nad wodą przy małem ognisku, ja leżałem obok was i podsłuchiwałem. Następnie nadjechało dwóch wywiadowców i jeden z nich zameldował, że widział wojownika Nijorę. Czy nie tak?
Nie odpowiadał, Ciągnąłem dalej:
— Nijora, którego spotkali, był gońcem. Wysłałem go bowiem do Szparkiej Strzały z wieścią, że przybędziecie do Łysiny Canonu. Następnie oddali-

86