Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I daje mi pan słowo, że będę wolny i że odzyskam swoje pieniądze?
— Tak. Skoro tylko dzięki pomocy pana, lub dzięki pana wskazówkom dostanę te miljony, puszczę pana i wypłacę mu żądaną kwotę.
— A potem będę mógł odejść, dokąd zechcę?
— Tak. Od chwili, gdy pana uwolnię, przestanę się panem interesować.
— Dobrze! Obstawiłem swoje ządania klauzulami, że mogę być pewny.
— Stanowczo. No, a teraz miljony!
— Zaraz! Musimy pomówić ze sobą szczerze. Powiedz pan, sir, czy istotnie jesteś pewny, że pokonacie Mogollonów?
— Więcej, niż pewny. Schwytamy ich, od pierwszego do ostatniego.
— A więc również Jonatana?
— Jonatana również.
— Dobrze! To wprawdzie mój syn rodzony obszedł się ze mną, jak ostatni łotr. Podzielił pieniądze Huntera w taki sposób, że schował prawie wszystko, mnie zaś zbył głupią bagatelką. Słusznie więc go zdradzę. A zatem, uważaj pan! Jonatan nosi czarną skórzaną torbę — —
— Pięknie!
— W owej torbie tkwi pugilares, a w pugilaresie miljony.
— Czy to aby pewne?

80