Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jednak zetknęła z tym adwokatem i jak im wpadło na myśl nas odszukać?
Opowiedziałem Voglowi, co powinien był wiedzieć. Objął mnie z zachwytu. Lecz skoro mnie chciał ucałować, przywołałem go do spokoju:
— Umiaru, drogi przyjacielu! Jeśli pan teraz zmiejsca wypali cały swój zachwyt, czem odpowiesz na drugą niespodziankę?
— Co znowu! Jakakolwiek będzie, nie może mnie chyba tak ucieszyć, jak wiadomość, że uwolniłeś moją siostrę z rąk Mogollonów.
Oho! Nie sądź tak pochopnie! Twierdziłbym raczej, że druga niespodzianka bardziej pana zachwyci, niż pierwsza. Nie wiedział pan przecież, że siostra, wpadła w ręce Indjan.
— Istotnie. A zatem niech pan wydobędzie na światło dzienne tę drugą wiadomość!
— Wydobyć? Czy sądzi pan, że ją mam istotnie w kieszeni?
— Nie, to tylko przypadkowe wyrażenie.
— Które przypadkowo trafiło w sedno. Mam ją istotnie w kieszeni.
— A więc, błagam pana, pokaż ją!
— Oto i ona! — rzekłem, wyciągając pugilares Jonatana Meltona.
— Portfel? — zapytał, nieco rozczarowany.
— Niechże pan otworzy! — odparłem.
Trzeba było widzieć jego miny! Jakże rozwarł szeroko oczy, skoro przeczytał napis na pierwszej kopercie skórzanej i zobaczył leżące wewnątrz banknoty.

72