Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lam, o ile to uznam za niezbędne. Jesteś wodzem, powinieneś więc był bardziej, niż kto inny, przestrzegać naszej umowy. Czy wiesz, ilu zginęło wrogów?
— Nie.
— Ośmiu poległo; sporo zaś jest rannych. Można było tego uniknąć.
— Zasłużyli na swój los! Gdyby to im się poszczęściło, na pewnoby nie oszczędzali moich wojowników.
— To prawda, wszelako powinieneś był dotrzymać przyrzeczenia. Winnetou nigdy jeszcze nie złamał słowa.
Teraz zwrócił się do mnie:
— Mój brat dokazał bohaterskich cudów waleczności. Będą o tem opowiadać u wszystkich ognisk indjańskich. Jak memu bratu się powiodło nad Cienistem Źródłem?
— Wyśmienicie. Schwytaliśmy eskortę powozu i zostawili pod dobrą strażą.
— A jakże się czuje mój drogi brat? Upadek z konia był dotkliwy. Czy wyszedłeś bez szwanku?
— Zamroczyło mnie tylko.
— Oszczędzaj się, przyjacielu! Lada skaleczenie może wywołać najgorsze następstwa. Dokonałeś więcej niż dosyć; resztę niechaj czynią inni.
— Czuję się już prawie tak dobrze, jak przed wypadkiem. — Przyprowadziłeś dwóch wojowników Mogollonów. Prawdopodobnie odbędzie się narada?

57