Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kozioł. Dunker podał mi cugle. Sześciu forysiów nachyliło się, powóz ruszył z miejsca. Mimowoli nasunęło mi się na myśl, w jakim to stanie dotrze z nami do Łysiny Canonu?
Konie cugowe były przyzwyczajone do ciągnienia powozu, ale nie pozostałe rumaki, które skakały to naprzód, to wbok, tak, że karoca nie była ciągniona, lecz miotana na trzy strony. Dopiero, kiedy sześciu czerwonych zaczęło należycie używać cugli i nóg, ruch powozu stał się mniej niebezpieczny. Ponieważ jednak droga nasza nie była traktem bitym, a forysie nie umieli sobie radzić z przeszkodami naturalnemi, przeto jazda nie była wygodna, a nawet chwilami musiałem skupić całą uwagę, aby nie dopuścić do wywrócenia karocy.
Oczywiście, przy Emery’m zostali Nijorowie, którzy mieli doglądać jeńców nad Cienistem Źródłem. Pozostali wojownicy gęsiego jechali za powozem.
Drogowskazem były nam ślady Mogollonów. Odległość wynosiła trzy godziny jazdy. Musiałem tak jechać, abyśmy doścignęli Mogollonów niedaleko wąwozu. Nie należało pokazywać się wcześnie], gdyż mogliby nas poznać i zwrócić się przeciwko nam. W takim razie bylibyśmy jak najbardziej zagrożeni. Aby nie natknąć się na nich za wcześnie; wysłałem na wywiady jeźdźca, który miał śledzić ich straż tylną i ewentualnie zawiadomić nas o jej poruszeniach.
Z początku jechaliśmy szybko, aby nadrobić

42