Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cje pociągnie. Poza tem trzeba strzec sześćdziesięciu Mogollonów, nie licząc Yuma i Żydówki. Jakieś błahe, a nieprzewidziane wydarzenie może ich zbuntować i uwolnić.
— Wszak wszyscy są spętani!
— Owszem, toby nam dawało pewność, o ileby strzegło ich odpowiedzialne oko. W przeciwnym wypadku najmniejsze zaniedbanie, lub nieopatrzność może sprowadzić nieszczęście. Pomyśl sobie moje przerażenie, kiedy na czele pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu ludzi, broniąc wylotu wobec trzechset Mogollonów, ujrzę nagle zwalający się na mnie oddział z sześćdziesięciu, czy siedemdziesięciu uwolnionych jeńców!
— Do piorunów! Zgniotłyby was oba nacierające oddziały. Piękny plan skończyłby się klęską!
— Widzisz? Musimy tu zostawić dzielnego mężczyznę. Czy mam powierzyć tę placówkę Dunkerowi?
— Dunker? Hm! Jest to dobry przewodnik i człek dosyć obrotny, ale nie poruczyłbym mu samodzielnego zadania.
— Podzielam twoje zdanie. A zatem tylko jeden pozostaje.
Well! Muszę się tego podjąć. Rozciągnąłeś mnie na łopatki.
— Czy nie mówiłem ci, że sam mi zaproponujesz?
— Hm, właściwie tego się spodziewałem. Ale

34