Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dopiero po zapadnięciu zmroku. Wprawdzie i te ślady były niewidoczne, ale mogliśmy na to przysiąc, Dowodziło to jedynie, że dogonili Burningów, ale nie, że ich zamordowali.
Wskutek tego całe przesłuchanie sprowadziło się tylko do oskarżeń ze strony kapitana i do zaprzeczeń oskarżonych. Czelność ich nie miała granic, a przekleństwa były tak nieprawdopodobne, że, nie mogąc wreszcie wytrzymać, poprosiłem przewodniczącego, aby odłożył posiedzenie.
— Odłożyć? — zapytał ze śmiechem Grinder. — Musimy coś podobnego sobie wyprosić! Żądamy albo natychmiastowego skazania nas na podstawie nieodpartych dowodów, albo bezzwłocznego wypuszczenia na wolność. Niechaj zmiejsca oślepnę, jeśli pozwolimy na co innego!
— Tak — dorzucił Slack. — Albo nas powieście, albo puśćcie nas! Niema innego wyjścia. Oszczerstwa tego Mr.-Beyera i jego Indjanina są tak śmieszne, że poprostu lituję się nad ich głupotą. Nie można nam nic zarzucić; aby jednak oczyścić się zupełnie, damy im szanse zwycięstwa. Wsadźcie nas czterech dziś wieczorem do ciemnego pokoju i dajcie każdemu dobry ostry nóż do ręki. Jeśli się zgodzą na to rycerskie rozstrzygniecie, to niech mi Bóg wydrze rozum, jeśli nie dowiedziemy naszej niewinności w taki sposób, że rano zostaną po nich tylko cuchnące kadawery. Czy przystajesz, Grinderze?
— Z najwyższą przyjemnością! — odpowiedział zapytany. — Amerykański pojedynek w ciemności —

135