Strona:Karol Irzykowski - Z pod ciemnej gwiazdy.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi to grudka ziemi, którą zabrałem z jej grobu. Wróciłem do wiary starożytnych Egipcjan. Oni uporczywiej wpatrywali się w otwarty krużganek śmierci, niż ludzie, którym wiara chrześcijańska zawaliła do niego drogę, rozwiązując sprawę zaiste według zasady najmniejszego wysiłku. Dlatego oni wymyślili mumje i piramidy, dlatego też może inni starożytni palili ciała, nie mogąc znieść ich rozkładu.
„O czem mówię? Czy wierzę w „ducha“? Nie, lecz wierzę w upiora. W człowieku — może nie w każdym — jest materjał na upiora. Materjał ten budzi się, gdy człowiek umiera. Ale budzi się tylko na pewien czas. Taki to dopiero „duch“ niekoniecznie miałby wracać „zza grobu“, z nieba, z rozmowy z Bogiem, niekoniecznie trzebaby go sobie wyobrażać jako istotę wszechwiedzącą i wszechwyrozumiałą, — on mógłby być niedoskonały, niedobry, ułomny, i mógłby jeszcze cierpieć a nawet osobną śmiercią umrzeć. Dziwiłoby mnie też bardzo, gdyby natura była tak skąpą czy ubogą, żeby nie mogła wytworzyć takich istot. Jeżeli zaś ich niema — to może kiedyś ludzie sami nauczą się je wywoływać i magik przyszłości nie będzie stał bezradny nad psującemi się zwłokami.
„Przedtem myślałem, że skoro był czas, kiedy Osi nie było, bardzo wiarygodnym jest czas, kiedy jej nie będzie. Lecz takiego czasu teraz sobie uzmysłowić nie mogę. Wierzę jeszcze, że ona żyje życiem niezależnem od nas, gdziekolwiek, choćby w mękach, bo nieistnienie jest bólem największym. Ale czeka ono wszystkich i w tem jest moja jedyna pociecha. Świat żyjący jest tylko małą, coraz mniejszą i mniejszą kulą, oblężoną przez nieskończony ocean płomieni, których jeden język widziałaś: Pyriphlegethon.
„Wróciłem więc do materjalizmu, który przyjmuję jako jedyną uczciwą filozofję. Z tych odmętów nie mogę