Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

form atawistycznych, czego jednak nie trzeba brać po darwinowsku.
Zawołała Pawełka do lekcyi fortepianowej, ale jemu ręce drżały, nie śmiał patrzeć na matkę. „Dlaczego ci ręce drżą? dlaczego nie patrzysz mi w oczy?“ były jej zapytania, któremi chciała swój kłopot przenieść na niego. Nie mówiła z nim jednak nic o zajściu w muzeum, obiecując sobie interpelować o to męża.
W tem zajechał powóz z powracającym Strumieńskim, lekcya się zaraz skończyła. Strumieński był w dobrym humorze, przywitał żonę, rzucił parę słów wesołych, a potem poszedł zaraz do siebie, bo miał niby jakiś interes do załatwienia. Pawełek poskoczył za nim, aby mu opowiedzieć o zajściu, lecz ojciec, nie wysłuchawszy dobrze, o co rzecz idzie, przerwał mu już przy pierwszych słowach i odsunął go. Pawełek się zaciął, powziął podejrzenie, bo jako dziecko miał nieufność nawet do ojca, i postanowił nic już nie mówić.
Ani wyniesiony z muzeum strach, ani respekt dla duchów nie były u Oli tak silne, by jej dusza nie odrzuciła wkrótce tych uczuć i nie wytworzyła natychmiast w ich miejsce gniewu na Strumieńskiego i Pawełka. Bo Olą rządziły przedewszystkiem nie tyle myśli i decyzye, co chwilowa sytuacya, jej też Ola oddawała się zupełnie, doznając przytem całkiem na seryo pierwszych lepszych z brzegu uczuć, do tej sytuacyi stosownych. A więc tym razem naprzód zazdrości, a potem oburzenia: jak on śmiał mieć tu nałożnicę! Przeczuwała, że była może na tropie czegoś niemoralnego — gdyby coś podobnego znalazła w powieści, a, to co innego, ale tak... wydało jej się to potwornem, waryackiem, głupiem i miało posmak nieprzyzwoitości. Chciała go jednak przedewszystkiem złajać za Pawełka, a pod-