Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Człowiek spojrzał zdziwiony. Ale starzec ukląkł i wołał błagalnym głosem:
— Daj mi ten kwiat, daj mi ten kwiat. Jestem nieśmiertelnym, życie jest mi ciężarem. To jest kwiat mojej śmierci. Ty jesteś dobrym. Daj mi go i pozwól mi umrzeć za ciebie.
Na pół dobrowolnie, na pół przymuszony oddał człowiek kwiat, który w ręku starca dziwne kształty przybierał, wydłużał się, rósł, wystrzelił w mnóstwo łodyg, które jak węże wyprężając się, owijały ciało starca, na każdej łodydze zakwitał nowy kwiat, który otwartym kielichem bił raz po raz o jego ciało, roztaczając wyziew zatruty. Po kilku chwilach skonał starzec z uśmiechem na ustach, ostatnim ruchem ręki wskazując jeźdźcowi na zachód.
Jeździec poszedł w tym kierunku i napotkał na grób, oddawna już przygotowany. Tu złożył ciało i zgarnął na nie rękami wysypaną na brzegach grobu ziemię. Uczyniwszy to, powstał natychmiast z niecierpliwością, której nie pojmował.