Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziwna rozkosz i słodycz, która coraz więcej rosła i potężniała. Wydając z siebie krzyk bezdźwięczny, głuchy a przeciągły, oplatał dotykające go ciało, gwałtownie je miażdżąc, jakby je chciał w sobie pogrążyć, a sam drżał z upojenia. Głowa Zulimy opadła martwa, lecz morderca jej nie wiedział, że to śmierć. Zamknął oczy, jego uścisk wolniał, ustępując miejsca chwilowemu oszołomieniu.
Wtem zatrzepotało coś nad nim skrzydłami. Był to orzeł. Kilka sępów siedziało zdala, bojąc się jeszcze przystąpić. Morderca zerwał się i spojrzał znowu naokoło. Zobaczył strumyk i nachylił się nad nim. Jakiś człowiek był tam na spodzie. Nachylił się tedy zupełnie, a gdy ustami dotknął wody, miły chłód musnął mu wargi. Zaczął pić chciwie wodę i pił długo.
Kiedy się podniósł, ujrzał jakiegoś konia. Koń także pił wodę, a potem rżał radośnie. Był objuczony; człowiek tedy zdjął z niego juki i patrzył, co zawierają. W jednej sakwie znalazł trochę chleba i ryżu, którymi głód zaspokoił, w drugiej