Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie Fritz! panie Fritz!...
I rozkładał rękami, jakby się kłaniał Fritzowi, nie mogąc sklecić żadnej dosadnej pogróżki. Fritz patrzył na oficyała takim wzrokiem, jakby to on był oficyałem, a oficyał dyurnistą. W tejże jednak chwili weszło kilku woźnych, niosąc świeże pliki papierów, co tak poprawiło humor oficyała, że nie dokończywszy frazesu, poskoczył ku woźnym, aby im ulżyć ciężaru.
— Poczciwy oficyał, nawet besztać nie umie!...
— Ale jaki służbisty! Mało nie ucałuje aktów! Ideał urzędnika. Patrz, jak lata.
— Słuchaj-no Fritz, jest ważna sprawa. Powiedz Krupce, że jutro pójdziesz do spowiedzi i naciągnij go na kilka blatów. Pójdziemy jeszcze dzisiaj do Julki, bo nudzi mi się w domu szalenie.
— Jaki z ciebie batjar, Neumajer!
— Hej, hej, choć bieda, to hoc!
W tej chwili Kunz charknął okropnie.
— A to Harkules dopiero! — rzekł Neumajer. A Fritz udał, że spada z krzesła i krzyczał: