Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rowne, któreby mu wróciło jego ojczyznę. Prędzej, prędzej, nim go tu odkryją!
Ale daremnie rozpinał sieć swych myśli, nie mógł schwytać ojczystego słowa. A przecież czuł jego bliskość, ono mu się prawie kładło na duszę; czuł zapach, a nie widział kwiatu.
Wtem odkryto go. Te ściany, które dotychczas uciekały przed nim, zaczęły spieszyć ku niemu, jakby rzucały się na łup swój, chcąc go zgnieść zupełnie. Powoli tracił poczucie samego siebie. Czy jest ślepym? czy na około niego nic niema? Nie wiedział. Wołał w duszy o ratunek, ale nie mógł wydobyć głosu. Szukał teraz jakiejkolwiekbądź myśli, aby być z kimś, aby przerwać osamotnienie. Ale dusza jego była bezwładna. Czuł, że gdy nie pochwyci jakiejś myśli, nie wylegitymuje swego prawa do istnienia, to chyba rozpłynie się w tej otchłani i stanie się jedną cząstką nicości, która go otaczała. Był jakby pod ogromnym tłokiem, który go zgniatał powoli a wytrwale, a nie było