Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

otrzęsie, natychmiast zasuspenduje Grimmera. Tymczasem spinał się za nim po jakiejś niby skale, usiłując go złapać za buty i ściągnąć na dół. Wgramoliwszy się na szczyt, ujrzał przed sobą dolinkę, wysłaną kobiercem pięknych roślin i kwiatów. Zbiegł na dół, podskakując jak młody źróbek, tak szybko, że Grimmer zaledwie mógł za nim zdążyć.
Na środku dolinki stał długi stół, okryty zielonem suknem, a przy stole siedział jakiś staruch z długą siwą brodą, w szlafroku, z piórem poza uchem. Dyrektor zbliżył się na palcach, dając swemu towarzyszowi znak, by się również cicho zachowywał.
— Pst! św. Piotr!...
I podpatrywał z poza ramion Grimmera co robi ten stary brodacz przy stoliku.
Święty poprawiał zadania. Po jego lewej ręce leżały stosy zeszytów, rozsypanych w nieładzie. Były tam zeszyty z zieloną, żółtą, czerwoną, niebieską okładzinką, z kilku wysterczał brzeg bibuły. Poprawione zadania odkładał na prawo.