gentny nie powinien być bigotem i narzucać się Panu Bogu, modlą się tedy krótko z taką samą miną, z jakąby płacili swoje raty w towarzystwie ubezpieczeń.
Dyrektor położył się twarzą do ściany i usiłował zasnąć. Po niejakim czasie obrócił się na drugą stronę.
Przez okno wychodzące na ulicę świeciła pełnia księżyca. Dyrektor patrzył w kwadraty świetlne wyznaczone na podłodze wąskimi cieniami ram okna. Wreszcie spostrzegł, że okno jest tylko przymknięte i pomyślał, że należałoby je zamknąć, ale było mu już tak ciepło w łóżku, że nie spieszył się. Tak upłynęło kilka minut i drzemiącemu dyrektorowi zdawało się, że okno już oddawna zamknięte.
Naraz obie połowy okna skrzypnęły i roztwarły się lekko, jakby silniejszy powiew wiatru w nie uderzył. W tej samej chwili ujrzał dyrektor, jak tarcza księżyca na chwilę zasłonięta chmurami wysunęła się znowu z poza nich, niby koło z poza trawy wysokiej i zaczęła się staczać w dół,
Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/41
Ta strona została uwierzytelniona.
