Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zawrzał gniewem i postanowił się zemścić. Wszakże wiedział, jakie niecne zamiary knuł w tej chwili jego sobowtór, napierając się o ich wykonanie; jedna chwila, a mógł popełnić czyn, na który zasłużył. »Ach, jakiż on podły!« rzekł w sobie Mojski. Zgroza ścisnęła go za gardło, dławiła go; obraz możliwego, obcego czynu wypełnił i przygniótł go jak zmora; zdawało mu się, że wkrótce będzie cały tylko jedną podłością. »Pali się!« wrzasnął, uwalniając się nagle. W kościele natychmiast zakłębiło się, okrzyk szedł z ust do ust, ludzie zaczęli się cisnąć, wołać ratunku, zamienili się w trzodę bydła. Kilkanaście osób udusiło się, jedną przygnieciono na śmierć do ściany, dwoje dzieci stratowano w popłochu, a potem o mało nie zlynchowano jakiegoś niewinnego człowieka, w którym gwałtem upatrywano sprawcę fałszywego alarmu.
Mojski wrócił do domu z bijącem sercem, a wytoczywszy lalę na środek pokoju, zawołał:
— Jesteś łotr!